Kiedy odpuścić? Poddać się i zacząć żyć na nowo? Miłość odbiera człowiekowi rozum na długi czas. Mimo otrzymywanych ciosów i zadawanych ran, wybaczamy i dajemy kolejne szanse osobie, która tak naprawdę na nie kompletnie nie zasługuje. Wybaczamy wszystko aby z tą osoba być. Tak bardzo chcemy być szczęśliwi chociażby przez krótką chwilę, że nie zauważamy jak wiele krzywdy wyrządzamy sobie sami pozwalając na zabawę naszymi uczuciami. Ktoś bawi się naszą miłością bez żadnych wyrzutów sumienia z pokerową twarzą.
Wie, że go kochasz, że zawsze znajdziesz czas, w każdym momencie, aby się z nim spotkać nawet jeśli nie odzywał się miesiąc czy pół roku, kiedy coś mu się nie układa lub dziewczyna go zdenerwuje. A Ty jak ślepy człowiek bez rozumu i samodzielnego myślenia po pierwszej wiadomości jesteś szczęśliwa i nie widzisz nic innego. Twoim jedynym celem jest spotkanie się z nim. Po co? Po to żeby chociaż przez tą krótką chwilę znów być szczęśliwa. Mając świadomość tego, że to chwilowe, jednorazowe, że zaraz zniknie jak bańka mydlana lub domek z kart ryzykujesz i wchodzisz w ten chory układ po raz kolejny. Być może spotkacie się jeszcze kilka razy, być może będzie wspaniale, tak jak dawniej. Ale on znów zniknie. Zawsze to robi. Wiesz czemu? Bo Ty na to pozwalasz. I będzie tak robił dopóki będziesz się na to godzić krzywdząc Cię za każdym razem.
Najsmutniejsze w tym wszystkim jest to, że każdy kolejny raz boli mniej. Przyzwyczajasz się do tego, nie płaczesz tak jak za pierwszym razem. Boli ale już nie histeryzujesz i nie dramatyzujesz. Mało tego, nie masz nawet łez. Często lepiej jest wypłakać wszystko, wtedy człowiekowi jest trochę lżej na serduszku ale Ty już nie masz nawet tego. Ból przybiera postać spokoju, przeraźliwej ciszy. Smutek widać jedynie w oczach i w tym, że boisz się znów pokochać, zaufać, spróbować. A co jeśli on znów napisze? Znów zaryzykujesz?